Zdjęcie pochodzi ze strony: http://pultusk24.home.pl |
Jak zaczęła się wasza przygoda z teatrem?
Angelika Olszewska: Moja przygoda z teatrem zaczęła się gdy przyszłam do gimnazjum. Wtedy zainteresowałam się zajęciami teatralnymi pozalekcyjnymi które organizowała Pani Monika Paszkowska. Z wielką przyjemnością uczęszczałam na dramę. Od tego momentu zaczęła się moja przygoda z teatrem „Wikt".
Krzysztof Kosek: Moja przygoda z teatrem zaczęła się zaczęła się identycznie jak przygoda Angeliki. Znałem już wcześniej formę tych zajęć, ponieważ mój starszy brat, również grający w naszej najnowszej komedii, brał w nich udział. Każdy piątek na dwóch ostatnich godzinach lekcyjnych był zarezerwowany dla najmłodszych, przyszłych członków „Wiktu''.
Czy talent aktorski, który niewątpliwie macie, od razu zapewnił wam miejsce w grupie „Wikt”?
Angelika: W pierwszej klasie gimnazjum zaczęłam chodzić na zajęcia teatralne. Można uznać, że wtedy stałam się „młodym" aktorem teatru Winnickiego. W wieku 13 lat, występowałam głównie w szkolnych przedstawieniach, dopiero po pewnym czasie zaczęłam grać w większych spektaklach wystawianych w winnickim teatrze.
Krzysztof: Trudno powiedzieć kiedy dokładnie staliśmy się pełnoprawnymi członkami „Wiktu’'. Jeśli za punkt odniesienia wziąć moment pierwszego przyjścia na zajęcia teatralne, to w wieku 13 lat. Gdyby jednak wziąć pod uwagę pierwszą „poważną'' rolę z Wiktem, to będzie to udział w „Dziadach części II'' A.Mickiewicza. A to, jeśli dobrze pamiętam, było rok później na początku listopada, więc miałem wtedy 14 lat. Na początku listopada, ponieważ inscenizację nocy Dziadów przedstawiliśmy na cmentarzu w Winnicy, w Dzień Zaduszny o godzinie 19:00, ale i także później, drugi raz pod dachem w naszej „Wiktówce’'. Mimo że w Dziadach nie miałem jednej z głównych ról, to i tak było to duże wyzwanie jak na 14-latka.
Jak wyglądały przygotowania do spektaklu „Ożenić się nie mogę”?
Angelika: Przygotowania do spektaklu „Ożenić się nie mogę" trwały bardzo długo. Próby odbywały się w każdy w piątek o godzinie 18. W razie potrzeby spotykaliśmy się w tygodniu po lekcjach. Gdy miałam 15 lat Pani Monika zaproponowała mi rolę w spektaklu „Ożenić się nie mogę”. Bardzo się ucieszyłam, że będę miała możliwość zagrać w większej sztuce, bez wahania zgodziłam się. Na próby przychodziłam z wielką przyjemnością, moja postać od razu mi się spodobała. Zdarzały się też gorsze dni, ale Pani Reżyser zawsze motywowała nas do działania i udzielała niezbędnych wskazówek. Niektórzy podziwiali nas, że mamy siłę po całym tygodniu spotykać się w piątek wieczorem na próbach. Ja patrzę na to z innej strony, bardzo interesuje się aktorstwem więc jest to dla mnie sposób relaksu i rozrywki.
Krzysztof: W piątki w godzinach wieczornych, spotykaliśmy się w naszym teatrze i ćwiczyliśmy role. Osobiście do tej sztuki dołączyłem dość późno, ponieważ zastąpiłem innego kolegę , który nie mógł zagrać. Na próbach od razu wchodziliśmy na scenę i ćwiczyliśmy starając się zagrać jak najlepiej, automatycznie poznając swoją postać.
Pani reżyser cały czas służyła nam radą i podrzuceniem tekstu, w razie zapomnienia. Patrzyła obiektywnie na naszą grę i dawała nam wskazówki, jeśli robiliśmy coś niepoprawnie. Ważniejsze w graniu było znalezienie osobowości dla swojej postaci. Za najtrudniejsze jednak, uważam pozostanie w swojej roli przez cały czas.
Kim się inspirujecie podczas grania?
Angelika: Gdy gram staram się nie wzorować na nikim. Ważne, aby poznać daną postać i samemu wykreować osobowość, wtedy łatwiej wcielić się w rolę.
Krzysztof: Nie mogę się wypowiadać w imieniu innych, ale jeśli chodzi o mnie, to przygotowując się do roli Mildera w ,,Ożenić się nie mogę" nie wzorowałem się na nikim. Miałem taką ochotę, ale nie mogłem znaleźć żadnego dobrego wzorca. Wolałem stworzyć swojego bohatera osobiście. Dla innych na pewno inspiracją byli aktorzy, których często oglądali Warszawskich teatrach. Najczęściej jednak, końcowy obraz danej postaci to zlepek różnych pomysłów pomieszanych z radami reżysera.
Jaki występ najlepiej wspominacie?
Angelika: Uważam, że przygotowania do spektaklu „Ożenić się nie mogę" sprawiły mi najwięcej przyjemności. Sztuka bardzo mi się podoba, na próbach były momenty że nie mogliśmy powstrzymać się od śmiechu. Co ważne dzięki tej sztuce nabyłam dużo cennej wiedzy, którą na pewno wykorzystam w przyszłości.
Krzysztof: Chyba ten najnowszy występ wspominam najlepiej. Mimo niedyspozycji zdrowotnej jaką miałem przed premierą i nerwów, że ta może mnie ograniczyć na scenie, wszystko udało się świetnie i zgodnie z planem. Było to ogromne przedsięwzięcie i mimo wielu przeciwności, stanęliśmy na wysokości zadania i mogliśmy się cieszyć udaną premierą. Cieszyliśmy się jeszcze będąc na scenie, bo widzieliśmy, że ludzie się śmieją, a śmiech widza to największa nagroda dla aktora.
Czy często spotykacie się z krytyką?
Angelika: Z krytyką spotykamy się rzadko, częściej słyszymy miłe, motywujące słowa. Możliwe, że nie każdy ma odwagę powiedzieć co mu nie odpowiada. Jeżeli spotkamy się z krytyką to jeszcze bardziej motywuje nas to do działania.
Krzysztof: Raczej rzadko spotykamy się z krytyką. Jeśli już to jest to nasza wzajemna opinia na temat gry każdego z nas. Może widzowie boją się podejść i krytykować, a może naprawdę zawsze się im podoba (śmiech). I tak raczej jest, bo często słyszymy słowa uznania i podziękowania za dobrą zabawę.
Czy macie tremę przed albo w czasie przedstawienia, a jeśli tak to jak sobie z nią radzicie?
Angelika: Dużo występuje na scenie dlatego nauczyłam się przezwyciężać tremę. Gdy występuje staram się nie myśleć o liczebności widowni, lecz o tym kim jestem i kogo mam zagrać.
Krzysztof: Trema zawsze jest. Stres i chęć jak najlepszego zagrania powodują tremę, ale nie są one czymś paraliżującym. Ogromnej tremy nigdy nie mam. Znaczy jest, ale na tyle mała, że znika po wejściu na scenę i powiedzeniu pierwszej kwestii. Może to obycie ze sceną daje mi odrobinę pewności siebie. Jednak nigdy nie mogę być pewien, co będzie następnym razem. Aktorstwo to wyzwanie dające radość, a trema to tylko bodziec dający znak, że żyję. Jeśli trema przyjdzie to zwalczamy ją zabawą - wygłupiamy się, a to daje rozluźnienie i spokój.
Jak przygotowujecie się do roli?
Angelika: Przygotowując się do roli trzeba mieć dobrze opanowany tekst, wtedy wszystko inne jest łatwiejsze. Bawimy się swoją rolą. Czasem kwestię trzeba powtarzać tak wiele razy, aż będziemy pewni, że jest zagrana do perfekcji. Chwilami wydaje się to już nudne i monotonne, ale to wrażenie znika, gdy uświadamiamy sobie że gramy coraz lepiej. Duże znaczenie odgrywa charakteryzacja aktora, gdy założymy epokowe stroje, łatwiej jest się wcielić w daną postać.
Krzysztof: W kwestii merytorycznej nie mam dużych przygotowań do roli. Na próbach po prostu wychodzę na scenę i gram, aż do momentu kiedy wiem, że jest dobrze. Trzeba temu poświęcić trochę czasu i wysiłku. Większe przygotowania są w kwestii kostiumów. Tu potrzebne jest wyczucie stylu dla danej akcji. Musimy znaleźć odpowiednie stroje dla danej epoki, a jest to trudne zadanie. Pani reżyser głównie zajmuje się tymi sprawami i dla niej należy się za to szacunek.
Z jaką się spotykajcie opinią w swoim otoczeniu?
Angelika: Opinia ludzi w naszym otoczeniu uświadamia nam, że to co robimy jest dobre i potrzebne. Pozytywna opinia bardzo motywuje do dalszego rozwoju. Nasi bliscy i znajomy wspierają nas w rozwoju teatralnym, co jest dla nas najważniejsze.
Krzysztof: Opinia ludzi w naszym otoczeniu jest nieskromnie jednoznaczna. To co robimy jest dobre i potrzebne. Widzowie są zachwyceni, ponieważ zawsze wracają. Mają teatr ,,pod ręką'' bez potrzeby dalekiego wyjazdu. To daje nam wszystkim dużą satysfakcję.
Czy wasi bliscy was wspierają w tym co robicie?
Angelika: Szczególnie wspierają mnie rodzice, to Oni co tydzień zawozili mnie do teatru na próby. Bliscy popierają to co robię, cieszą się, że rozwijam swoje zainteresowania.
Krzysztof: Oczywiście rodziny wspierają cierpliwością. Dodają otuchy gdy coś nie wyjdzie i cieszą się razem z nami, gdy się uda. Często też pomagają nam w kwestiach zaplecza technicznego, a to jest równie ważne w teatrze.
Czy wiążecie swoją przyszłość z grą w teatrze?
Angelika: Ciężkie pytanie, jest to na pewno moje hobby, ale żeby spełnić się w tym zawodzie trzeba mieć dużo szczęścia. Uważam, że jest to bardzo ciężka i ryzykowna praca. Teatr będzie moim zainteresowaniem przez długi czas. Ale czy uda się coś osiągnąć? Czas pokaże.
Krzysztof: Nie wiem. Osobiście chciałbym być aktorem teatralnym, ale nie wiem czy jestem na to wystarczająco dobry. Skoro mały teatr daje dużą radość, to duży musi dawać ogromną. Świetnie byłoby być zawodowym aktorem, ponieważ robi się to co się kocha (a to według mnie jest najważniejsze), ale do tego jeszcze daleka droga.
Czy szkoła wspiera was w rozwoju waszych zainteresowań?
Angelika: Szkoła wspiera mnie w rozwoju. W ubiegłym roku miałam okazję zagrać w sztuce pt. „Pan Damazy" w reżyserii Pani Rutkowskiej.
Krzysztof: Wspiera, okazuje wyrozumiałość. W ubiegłym roku też umożliwiła zagranie w równie poważnej sztuce co ,,Ożenić się nie mogę" A. Fredry lub nasz jeszcze wcześniejszy „Ożenek'' M.Gogola. Dała tym samym możliwość zdobycia doświadczenia i rozwoju.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze dodawane są z pewnym opóźnieniem
- po akceptacji przez moderatora.