Była to
burzliwa, bezgwiezdna noc, po jego twarzy spływała ogromna łza, której nie był
w stanie powstrzymać. Siedział jak zawsze w swoim
kącie, dzielonym z jeszcze kilkoma więźniami obozu. Człowieczeństwo w tych
warunkach miało różne obrazy. Twarze wyrażały całą gamę emocji – od smutku,
przez rozpacz, aż po lęk oraz złość. Najgorsza była dla nich wszechobecna i wszechogarniająca bezsilność, na którą pod żadnym względem nie
mieli wpływu. Mężczyzna przyglądając się ich zmęczonym twarzom, myślał o tym co
było dla niego ważne. Przypomniała mu się ukochana córeczka, ciągle pamiętał
jej jasne kręcone włosy, błyszczące oczy, uroczy nosek i niewinną, dziecinną
twarz. Przed oczami miał ostatnie beztrosko spędzone z nią chwile, uwiecznione
w jego pamięci na zawsze. Nie zapomniał także o najdroższej mu żonie,
nieustannie słyszał jej modlitwy i błaganie o jak najszybszy powrót do domu, za
którym tak bardzo tęsknił. Ileż by dał za powrót do tego cudownego wieczoru,
kiedy to w powietrzu czuć było świąteczną atmosferę magicznej wigilii Bożego
Narodzenia. Wówczas zdał sobie sprawę, iż niewystarczająco cenił chwile
spędzone w rodzinnym gronie. Mimo że w piekielnym miejscu spędził już ponad
miesiąc, nie tracił nadziei. Każdy kolejny dzień, wbrew pozorom, potęgował jego
wolę walki. Nabierał sił do uwolnienia się z krępujących go drutów
kolczastych.
Mijały kolejne
dni. Nadzieja na wyjście malała z każdą chwilą, mimo, że wśród więźniów coraz
częściej mówiono o pomocy z zewnątrz. Zapału dodawał Janusz - Polak w średnim
wieku, który przez pomyłkę gestapo, trafił do żydowskiego obozu zagłady. Często
wspominał on o swoim domu. Opowiadał o rodzinie, która zginęła
na masowej egzekucji wsi. Jedyne co pozostało mu po córce to porcelanowa lalka, która była jej jedyną
zabawką. Historie Janusza budziły w osadzonych chęć podniesienia buntu, która była
jedynie marzeniem ściętej głowy. Dobrze strzeżone mury obozu nie miały słabych
punktów. Strażnicy, rozmieszczeni co dziesięć metrów, strzegli porządku całą
dobę.
W doku panowała
martwa cisza. Nikt nie był pewny, czy uda się przeżyć jeszcze jeden dzień. W pewnym momencie
drzwi wejściowe otworzyły się, stanął w nich kolejny więzień, który przybył kilka
godzin temu. Wyglądał on inaczej niż inni. Był tęgiej postury i nie wyglądał na
przestraszonego. Janusz nie miał wątpliwości, że to właśnie ten człowiek pomoże mu w
zorganizowaniu ucieczki.
Po
zatrzaśnięciu drzwi, nowy przybysz spojrzał na otaczających go
mężczyzn. Zobaczył w ich oczach strach i nadzieję... Nadzieję na wolność. Uważnie obserwowany przez nich, powoli usiadł pod jedną z
odrapanych ścian i powiedział do towarzyszy: „Nie bójcie się, to niedługo się
skończy. Jestem Adam i wysłali mnie tu, aby wam pomóc”. Janusz usłyszawszy to
poderwał się na proste nogi i w
zabójczym tempie zbliżył się do nowego więźnia. „Wiedziałem,- powiedział
półszeptem- wiedziałem, że kogoś przyślą. Czy masz już może plan jak stąd
uciec?” W pomieszczeniu dało się wyczuć bardzo napiętą atmosferę. Każdy z
niecierpliwością czekał na odpowiedź, nikt nie ośmielił się przerwać głuchej ciszy. „Znam plan rozmieszczenia budynków i
pomieszczeń, wiem gdzie znajduje się wyjście, przez które będziemy się musieli
przedostać. Jest ono na uboczu, przysłonięte krzakami. Jeśli ktoś o
nim nie wie, to jest małe prawdopodobieństwo, że go znajdzie.Niestety jest ono
bardzo dobrze strzeżone. Chroni je ośmiu uzbrojonych ochroniarzy.”- mówi
spokojnie Adam. „Wiec jak się nam uda ich ominąć? Nie mamy przecież żadnej
broni.”- przerywa mu zrozpaczony Polak. „Pomiędzy zmianami strażników jest
pięciominutowa przerwa. Mamy wtedy szansę wydostać się. Lecz będzie to bardzo
ryzykowne i niestety nie wszyscy dadzą radę uciec. Ale nie martwcie się, nie
zostałem wysłany tu sam. Inni pomogą pozostałym w wydostaniu się.” Usłyszawszy to, wszyscy odetchnęli z ulgą i zajęli swoje wcześniejsze miejsca
pogrążając się we własnych myślach.
Nazajutrz wieczorem wypuszczono więźniów na
plac obozu, aby wywietrzyć cele. Ku zdziwieniu więźniów pracownicy obozu
zaczęli wynosić z nich wszystkie zbędne rzeczy takie jak zużyte kombinezony czy
łóżka. Każdy z więźniów wiedział, że w niedalekiej przyszłości, a
może jeszcze dziś czeka ich najgorsze. Pytali Adama kiedy mogą uciekać, ale ten owładnięty strachem
wzruszał ramionami. Wtedy Janusz zebrał wszystkich dookoła i ze spokojem
powiedział by oczekiwać zmiany warty. Przez kilka godzin obserwacji więźniowie
zauważyli, że wraz ze zmianą straży zostaje otwarta brama wjazdowa, a
także, że po drugiej stronie obozu w pomieszczeniu dowodzącego są uchylone
drzwi i dobiegają stamtąd dziwne dźwięki. Uzgodniono, że podczas zmiany warty
wszyscy więźniowie zbliżą się do muru. Janusz wraz z Adamem udadzą się do
pomieszczenia dowodzącego by sprawdzić, co się tam dzieje.
Była godzina 19 i zrobiło się ciemno.
Więźniowie stracili już nadzieję na zmianę warty, ale wraz z hukiem otwieranych
drzwi jakby tchął w nich nowy duch –duch wolności. Wszyscy w jednym momencie
przebiegli pod mur, a po wyjeździe ciężarówki większość przedostała się poza
obszar obozu. Pomagali im w tym także ludzie, o których mówił Adam, zjawili się
oni w bramie obozu w niemieckich mundurach i rzekomo majstrowali coś przy
bramie. Dwie minuty później wszyscy byli już poza obozem. Wszyscy prócz Janusza i
Adama... Oni już wyglądali przez okno do
pomieszczenia dowodzącego, gdy nagle ujrzeli czterech bawiących się w
najlepsze żołnierzy w stanie upojenia alkoholowego. Pułkownik właśnie podnosił szklankę z
whisky. Wyjmując słomianą parasolkę z drinka, zauważył więźniów.
Natychmiast wszczął alarm.
Uciekinierzy pomimo wewnętrznej rozterki związanej z pozostawieniem Janusza i Adama, zaczęli uciekać.
Wiedzieli, że nie zdołają im już pomóc. W takim momencie każdy myślał głównie o
sobie, nie mogli pomagać innym, bo stawką było ich życie. Wszyscy żołnierze
chwycili za broń i zaczęli poszukiwania zbiegłych. Adam i Janusz
zostali schwytani jako pierwsi, przez co stracili jakąkolwiek nadzieję na ocalenie życia. Zamknięto ich w celi ze świadomością jak niewiele czasu im zostało. Ze łzami w
oczach modlili się do Boga o ocalenie. Jak się później okazało, żołnierze zdołali schwytać
większość ściganych poza jednym o numerze 202489. Był nim młody Michał, który okazał się sprytniejszy niż pozostali. Chłopak oddzielił się od grupy i znalazł kryjówkę w dole między drzewami. Udało mu
się zostać niezauważonym przez żołnierzy. Pozostali więźniowie dołączyli do
Adama i Janusza, zostali dokładnie przeliczeni, wtedy już każdy z nich wiedział, że ich śmierć nie jest odległą. Pragnęli pożegnać się ze swoimi najbliższymi,
jednak wiedzieli, że nie jest to możliwe. Spoglądali na siebie, czując jednocześnie strach i złość z powodu nieudanej ucieczki. Nie wiedzieli jeszcze jak
umrą, więc jedyne co im pozostało to modlitwa. Rozwścieczeni żołnierze
przenieśli ich do najzimniejszej i najciaśniejszej celi. Każdy z nich był ubrany tyko
w cienki kombinezon. Spodziewali się głodówek.
Michał nie wiedział
dokąd ma pójść i co dalej zrobić. Nie miał przy sobie nic co mogłoby go uratować, nie miał pojęcia gdzie się zwrócić. Już wcześniej stracił całą swoją rodzinę i bliskich, więc
nie miał osoby, która mogłaby mu pomóc. Zauważyła go pewna kobieta w podeszłym
wieku, chłopak wzbudził jej zainteresowanie swoimi nagłymi ruchami. Michał miał bardzo dużo szczęścia,
kobieta okazała się mieć wielkie serce, zaprowadziła go do miejsca, w którym
ona sama, także się ukrywała. Zrobiła wszystko co mogła, aby mu pomóc, dostarczyła
jedzenie i picie. Chłopak mógł się u niej zatrzymać, ale za wszelką cenę chciał
pomóc mężczyznom, którym nie udało się uciec. Długo rozmawiał z bezinteresowną
kobietą. Okazało się, że była ona załamana niedawną stratą syna. zwracając się do młodzieńca stwierdziła: "Życie nie przyniesie mi już niczego dobrego, więc nie mam nic do stracenia"
W ciągu kilku najbliższych tygodni były więzień
ukrywał się u swojej wybawicielki. Zawdzięczał jej swoje życie.
Postanowił, że zrobi wszystko, by bezpiecznie przetrwać okrutny czas wojny. Michał
codziennie błagał Boga o cud wolności i nagle, niespodziewanie cud nadszedł. Jak
grom z nieba obwieszczono koniec wojny. Polska stała się wolna, a wszyscy jeńcy z
obozów zostali uwolnieni. Ani Michał ani Marianna nie mogli uwierzyć, że piekło wojny
minęło bezpowrotnie. Zostało jednak coś, o czym nigdy nie zapomnieli... nr 202489.
Paweł Brach
Martyna Białczak
Wiktoria Fiet
Gabriela Orłowska
Marta Szymańska
Przemysław Wydra
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze dodawane są z pewnym opóźnieniem
- po akceptacji przez moderatora.